Zbierzchowski Henryk
Zawsze, gdy spadnie pierwszy śnieg,
Chcę iść przez pola, które w śniegach drzemią.
Naprzód przed siebie, aż na świata brzeg,
Tam, gdzie niebiosa stykają się z ziemią.
Chcę iść przed siebie, odrzuciwszy w tył,
Życie codzienne tak pełne hałasu.
I czuć na twarzy swojej mokry pył,
Śnieżnych okiści, wiszących wśród lasu.
I uciec wreszcie choć na chwilę tam,
Gdzie mię opuści wszystko to co liche.
I w ciszy śniegów będę tylko sam,
Nad głową swoją mając niebo ciche.
Lecz wiem, że chociaż porzucę mój świat,
I spraw, i twarzy ludzkich się wyrzeknę.
Wróg najstraszliwszy pójdzie za mną w ślad,
Przed samym sobą nigdy nie ucieknę.
Fot. z int.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz