Autor nieznany
Z dłońmi tak splecionymi jakbyś, klęcząc
spała,
W niedostępne mym oczom wpatrzona
widzenie,
Płaczesz przez sen i wstrząsem wylękłego
ciała
Błagasz o nagłą pomoc, o rychłe zbawienie.
Jeszcze płaczu niesytą do piersi cię tulę
A ty goisz się we mnie, niby lgnąca rana,
A ja płacz twój całuję, biodra i kolana
I ramię, i zsuniętą z ramienia koszulę.
Lecz, karmiony ust twoich spłakanym
oddechem,
Nie pytam o treść widzeń. Dopiero z
porania
Zadaję ciemną nocą tłumione pytania.
Odpowiadasz bezładnie - ja słucham z
uśmiechem.
Fot. z int.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz