wtorek, 10 listopada 2020

Schwytane echo

                  Edward Szyler

W zapachu świeżej trawy lato

się turlało, na przechadzkę

po rosie miło zapraszało.

Przyjdź i zobacz:

Już gryka ubrana do ślubu,

w sukience obok rzepak faluje

jak po żółtej rzece, a żyto

jubilera z nieba zatrudniło,

by rozsypał chabry, żeby piękniej było.

Idę więc, jak dróżką, wąską na dwie pięty,

niosę koszyk wspomnień dzieciństwem zapięty,

nade mną skowronek uczepił się nieba

i trele, morele, akwarele, krotochwile, motyle.

I z dołu konkurencja, świerszczyk z bożej

trawki na ździebełku suchym gra: " trafarafafa, 

trafalafala ".

Kanaliki łzowe moje już mocno wezbrały

i gdy błogością policzki zalały,

i już nic nie widzę, i już nic nie słyszę

w takty i nietakty. Lekko się kołyszę,

po nitce, niewidce chwytam echo w ciszę.

                                                         Fot. z int.                                                     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz